Новости Энциклопедия переводчика Блоги Авторский дневник Форум Работа

Декларация Поиск О нас пишут Награды Читальня Конкурсы Опросы








ГП-цитатник

В продолжение провокации

Модератор: Dragan

В продолжение провокации

Сообщение putator » Вс май 06, 2018 15:17

В продолжение провокации viewtopic.php?f=82&t=64989&p=1009817&sid=4d8f059a10f57736f6cac557db070880#p1009760
Кмк перевод на польский отличный.
Заценить (mobi pdf epub): https://app.box.com/s/a3xmagc1x8addv953d3oig7tu588q7ub
------------------------------------------------------------------------------------
Кусок:
CLIFFORD D. SIMAK
CMENTARNA PLANETA
1
Zapierający dech swą pięknością Cmentarz rozciągał się w dal w świetle poranka. Rzędy lśniących
monumentów stały majestatycznie w całej dolinie pokrywając wszystkie jej zbocza i wierzchołki.
Szmaragdowy dywan skoszonej i przystrzyżonej z precyzją i poświęceniem trawy nie pozwalał dojrzeć
gleby, w którą wpuszczała korzenie. Dostojne sosny rosnące w alejkach biegnących między rzędami
grobów szumiały miękką, jękliwą melodię.
— To ujmuje — powiedział kapitan statku pogrzebowego. Uderzył się przy tym w pierś, by pokazać
mi dokładnie, w jakim miejscu go ujmowało. Chyba od urodzenia był idiotą.
— Pamiętasz Matkę Ziemię — kontynuował — przez wszystkie dni, kiedy cię tu nie ma. Przez
te wszystkie lata w kosmosie i na innych planetach. Przywołujesz ją w pamięci i widzisz dokładnie taką,
jaka jest. Jednak kiedy lądujesz, otwierasz właz i schodzisz na powierzchnię, okazuje się, że
zapamiętałeś zaledwie połowę. Matka Ziemia jest zbyt duża i piękna, by zachować ją całą w pamięci.
Za nami, na lądowisku, statek pogrzebowy ciągle skwierczał od temperatury, do jakiej się nagrzał
podchodząc do lądowania. Załoga nie czekała aż ostygnie. Wysoko w górze otwierały się boczne, czarne
luki ładunkowe. Z brzękiem i klekotem rozwijanych łańcuchów wysuwały się towarowe dźwigi.
Z długiego, niskiego budynku, który uznałem za tymczasowy barak-garaż, wytaczały się i jechały
przez płytę lądowiska pojazdy mające odebrać kasety z ładunkiem.
Kapitan nie zwracał uwagi na to, co działo się wokół. Stał wpatrując się w Cmentarz. Wydawał się
zafascynowany. Wykonał ręką ruch ogarniający otaczającą przestrzeń.
— Całe mile i mile to samo — powiedział. — Nie tylko tu, w Ameryce Północnej, ale i w innych
miejscach. To tylko mały narożnik.
Nie mówił mi niczego nowego. Przeczytałem o Ziemi wszystko, co było dostępne. Obejrzałem
i przesłuchałem każdy kawałek taśmy dotyczący planety, jaki wpadł mi w ręce. Marzyłem o Ziemi od lat
i studiowałem wszystko na jej temat. W końcu znalazłem się tutaj, a kapitan, niczym klown, robił z tego
głupie przedstawienie. Tak jakby był właścicielem wszystkiego dokoła. Może zresztą i można było
zrozumieć — był przecież Karawaniarzem. Miał oczywiście rację mówiąc, że był to zaledwie mały
narożnik. Pomniki, welwetowy dywan trawy i jakby maszerujące rzędy sosen ciągnęły się całymi
milami. I tu, w starożytnej Ameryce Północnej i na starych wyspach brytyjskich tak samo, jak
na kontynencie Europy, w północnej Afryce czy Chinach.
— I wszędzie każda piędź ziemi — mówił dalej kapitan — jest tak samo dobrze i troskliwie
utrzymana jak tu, w tym zakątku.
— A co z resztą? — zapytałem.
Kapitan odwrócił się do mnie ze złością:
— Z resztą?
— Z resztą Ziemi. Przecież nie cała jest Cmentarzem.
— Wydaje mi się — rzekł nieco ostrzej — że pytał pan już o to wcześniej. Zdaje się pan mieć
na tym punkcie obsesję. Musi pan zrozumieć jedną rzecz. Cmentarz jest jedyną częścią Ziemi, która
ma jakieś znaczenie.
To było to, oczywiście. W całej dotyczącej Ziemi literaturze ostatnich lat — przez ostatnie lata
należy rozumieć ostatni ich tysiąc lub coś koło tego — rzadko kiedy można było znaleźć jakąkolwiek
wzmiankę o reszcie Ziemi. Wyłączając kilka miejsc będących pomnikami historii i kultury, tak
rozreklamowanymi przez Biuro Pielgrzymek, Ziemia była Cmentarzem. Wydawało się jednak, że nawet
miejsca, do których udawały się pielgrzymki, zostały tylko odsunięte na bok i czekają na przyszłe
pokolenia. Pomijając ten fakt, nigdzie nie było nawet najmniejszej wzmianki o innej Ziemi. Tak jakby
cała reszta planety nie była niczym innym, jak wolnym placem czekającym na przyłączenie
do Cmentarza. Tak jakby nie było tu nic więcej niż puste, wymarłe tereny, tak długo nie odwiedzane, że
nawet pamięć o nich dawno wygasła.
Kapitan kontynuował nieprzyjemnym tonem:
— Rozładujemy pański fracht i zmagazynujemy w baraku, gdzie będzie dla pana łatwo dostępny.
Poproszę załogę, by nie pomieszali go z kasetami.
— To miło z pańskiej strony — odparłem sucho. Byłem rozczarowany kapitanem. Miałem dość jego
widoku, już po trzech dniach lotu miałem go dość. Starałem się trzymać od niego z daleka, a jest
to trudne zadanie, gdy znajdujesz się na pokładzie statku pogrzebowego i w zasadzie jesteś gościem
kapitana, choć za tę gościnę przyszło słono zapłacić.
— Mam nadzieję — powiedział jeszcze nieco rozdrażnionym tonem — że pański fracht nie zawiera
niczego o wywrotowym przeznaczeniu.
— Nie wiedziałem, że statut Korporacji „Matka Ziemia” wymaga działalności wywrotowej —
pozwoliłem sobie na lekką ironię. Pomyślałem równocześnie, że może niepotrzebnie wspomniałem
o reszcie Ziemi. Oczywiście, rozmawialiśmy już o tym wcześniej i od samego początku mogłem
zorientować się, że to bardzo drażliwy temat. Ze wszystkiego co czytałem, również mogłem
wywnioskować, że powinienem trzymać gębę na kłódkę. Byłem jednak zbyt głęboko przekonany, iż
Stara Ziemia nie mogła, nawet po dziesięciu tysiącach lat, pozostać planetą bez twarzy. Wierzyłem, że
ktoś, kto poszuka, znajdzie jeszcze ślady starych blizn i triumfów, starożytnych czynów zapisanych
w kurzu i kamieniu.
Kapitan odwrócił się, by odejść, ale zadałem mu jeszcze jedno pytanie:
— Ten człowiek — powiedziałem. — Zarządca. Ten, którego mam zobaczyć?
— Nazywa się — odparł sztywno — Maxwell Peter Bell. Znajdzie go pan dalej, w budynku
administracyjnym. — Wskazał w kierunku lśniącej masy dużego, białego budynku w dalekim końcu
lądowiska. Biegła do niego droga. Spory kawałek, ale powiedziałem sobie, że spacer na pewno sprawi
mi przyjemność.
Wszystkie pojazdy, które wyjechały z garażu, ustawiły się w jednej linii, oczekując kaset ze statku.
— Ten drugi budynek — powiedział kapitan, jeszcze raz wskazując ręką kierunek — to hotel
prowadzony przez Biuro Pielgrzymek. Prawdopodobnie uda się tam panu znaleźć zakwaterowanie.
Wykonawszy swój obowiązek wobec mnie, odszedł miękkim krokiem, nie oglądając się ani razu.
Hotel, nie wyższą jak trzypiętrowa konstrukgę, zlokalizowano o wiele dalej niż budynek
administracyjny. Nie licząc tych dwóch gmachów, baraków i statku stojącego na płycie lądowiska, cała
okolica była pusta. Na lądowisku nie zauważyłem innych statków, a oprócz pojazdów oczekujących
na ładunek, nic się nie poruszało.
Elmer będzie prawdopodobnie bardzo kręcił nosem na to, że nie wypuściłem go zaraz
po wylądowaniu. Byłoby to zresztą rozsądne, bo gdybym go wypuścił, mógłby zająć się montowaniem
Bronco, podczas gdy ja poszedłbym odwiedzić Bella. Mimo że niecierpliwiłem się, by wreszcie zacząć
coś robić, musiałem poczekać, póki skrzynie nie zostaną rozładowane i złożone w baraku.
Idąc zastanawiałem się, dlaczego właściwie musiałem widzieć się z Maxwellem Peterem Bellem.
Kapitan powiedział, że wizyta jest kurtuazyjna, ale nie trzymało się to kupy. Bardzo mało kurtuazji
wiązało się z moją podróżą. Była to raczej sprawa grubej gotówki, oszczędności całego życia Elmera.
Pomyślałem, że wygląda tak, jakby Cmentarz był czymś w rodzaju rządu i każdy odwiedzający miał
obowiązek złożyć mu wizytę. Była to jednak nieprawda. To był business, zimny i cyniczny z natury.
Od bardzo długiego czasu, odkąd studiowałem Starą Ziemię, moja opinia o Korporacji „Matka Ziemia”
była bardzo, bardzo niepochlebna.
"Wy moatte moarn, mar wer even, yn it waar sjen." Pyt Paulusma
"My ochotní, vedeni nevědomými, děláme nemožné pro nevděčné" K. Jireček.
"Jesteśmy tym, kogo udajemy i dlatego musimy bardzo uważać, kogo udajemy". K. Vonnegut
Аватара пользователя
putator

 
Сообщения: 1441
Зарегистрирован: Вт июн 01, 2010 02:40
Язык(-и): martian





Re: В продолжение провокации

Сообщение putator » Вт май 08, 2018 03:02

putator писал(а):Заценить (mobi pdf epub): https://app.box.com/s/a3xmagc1x8addv953d3oig7tu588q7ub

Откл.
"Wy moatte moarn, mar wer even, yn it waar sjen." Pyt Paulusma
"My ochotní, vedeni nevědomými, děláme nemožné pro nevděčné" K. Jireček.
"Jesteśmy tym, kogo udajemy i dlatego musimy bardzo uważać, kogo udajemy". K. Vonnegut
Аватара пользователя
putator

 
Сообщения: 1441
Зарегистрирован: Вт июн 01, 2010 02:40
Язык(-и): martian



Словари русского языка

www.gramota.ru
Словарь Мультитран
Язык

Вернуться в Страноведение и культура

Кто сейчас на конференции

Сейчас этот форум просматривают: нет зарегистрированных пользователей и гости: 5